wtorek, 3 sierpnia 2010

Miejska dzungla

Wielu z nas kojarzy Afrykę z pustyniami, sawannami, inni być może z dżunglą.

Właśnie z dżunglą, to bardzo dobrze, że tak ją sobie kojarzycie.

Miejsce, gdzie się teraz znajduję, jest w istocie dżunglą. Tylko że zamiast drzew mamy w niej budynki, a zamiast dzikich i niebezpiecznych zwierząt - równie straszne matatu. Nairobi, bo o nim właśnie czytacie, to miasto-potwór, rozrośnięte na gigantycznym obszarze, z niepoliczoną do tej pory liczbą ludności. Miasto, gdzie w przeciągu kilkudziesięciu minut jazdy można przenieść się z dzielnic kompletnej nędzy do luksusowych siedzib dyplomatów i bogatych Kenijczyków.

Zacznijmy po kolei.

Karibu Kenia, czyli gdzie jest miejscowe CBA

Wielogodzinny lot samolotem. Wielkie nadzieje na spotkanie prawdziwych przyjaciół na tym wspaniałym lądzie. Lecę tam, gdzie narodziła się ludzkość, tam skąd Kościół oczekuje nadziei na nową ewangelizację, tam gdzie ludzie są szczerzy i otwarci. I co? I to. Dawaj pan łapówę, bo wizy nie będzie. Mój misternie budowany obraz Kenii upada jak domek z kart, tyle że głośniej. Ale proszę pani, mówię, siląc się na jak największe grzeczności, pani najmilsza, pani oficer łaskawa (w myślach: ty żabo, ropucho, Babo Jago). Pani mi musi sprzedać tę wizę, bo inaczej to ja będę na tym lotnisku pięć miesięcy mieszkał (jak Tom Hanks w „Terminalu”). Ale pan nie ma biletu powrotnego? Ale oczywiście, że mam, proszę łaskawej pani, mam, tylko że nie w formie papierowej, a po prostu znam numer, datę i takie tam, żeby wiedzieć gdzie, co, i jak mam tymi samolotami do domu latać, proszę pani, łaskawej pani. I nic, jak grochem o ścianę. Na takie kenijskie piękności jest tylko jeden afrodyzjak, dolarki, o tak. No to jestem w Kenii.

Matatu

Opisując Nairobi po prostu nie da się nie wspomnieć o matatu. Czym jest matatu? W zasadzie jest to po prostu miejski autobus. Czy ktoś z was opisując Lublin obcokrajowcom zaczynałby od MPK? Są autobusy, to się jeździ. No właśnie się jeździ, się gna na złamanie karku pomiędzy setkami podobnych wehikułów, omijając dziury większe od przystanków autobusowych, wyprzedzając pieszych, krowy, osły, kozy i wszelką inną zwierzynę. Graliście kiedyś w gry komputerowe typu „Need for Speed”? Tym właśnie jest przejażdżka matatu, szczególnie obok kierowcy. Lecz to nie oni rządzą tymi bestiami szos, dróg i kompletnych bezdroży. Prawdziwym królem matatu jest konduktor. To on zbiera pieniądze od pasażerów, wynajduje ich na ulicy spośród tłumu przechodniów. To on daje znak kierowcy, by się zatrzymał, to on waleniem pięścią w drzwi autobusu daje sygnał do odjazdu. Na przykład dzisiaj, idę sobie ulicą, drugą stroną przejeżdża matatu, konduktor wychylony z autobusu jak Małysz w Bischofschofen i drze się: „Mzungu gdzie?”, ja odkrzykuję nazwę mojego przystanku. Momentalnie matatu zatrzymuje się, konduktor wybiega z pojazdu, prawie swoim ciałem zatrzymuje ruch, przebiegam na drugą stronę, prawie w biegu wsiadamy do pojazdu, okej, załatwione, jadę do domu. Wyobraźcie to sobie u nas! Pamiętacie to, tyle razy każdy z nas to przechodził. Już dobiegaliśmy do autobusu MPK, już widzieliśmy siebie kasujących bilet, ale nie, pan kierowca kolejny raz zadbał, byśmy więcej czasu spędzili na świeżym powietrzu. Niech żyje prywatna komunikacja miejska!

Jak wyglądają matatu? Technicznie istnieją dwa ich rodzaje, duże i małe. Duże są trochę jakby spokojniejsze, w niektórych, np. linii MM można dostać bilety, a konduktor nosi krawat. W dużych jest więcej miejsca i siedzi się w o wiele mniejszym ścisku. Najlepsze są oczywiście małe matatu. Niewielkie busy dla kilkunastu osób, o nieokreślonym wieku i stanie technicznym, ale zawsze posuwające się naprzód.

Policjanci i złodzieje

Pamiętacie waszą ulubioną zabawę z dzieciństwa? Ja najbardziej lubiłem bawić się w policjantów i złodziei. Dobrzy policjanci łapali złych złodziei, złodzieje uciekali itd. Ha, nie w Kenii. Generalnie w tym kraju są dwie mafie, z tym że jedna jest umundurowana. Mafia nieumndurowana jest generalnie taka sama jak każda inna na świecie, napady, wymuszenia, haracze, sutenerstwo. Mafia umundurowana też jest taka sama jak każda inna na świecie, napady, wymuszenia, haracze, sutenerstwo. Różnica jest tylko jedna. Jak płaci się łapówki mafii bez mundurów, to ona wystawia pokwitowania (żeby koledzy z gangu wiedzieli, że już zapłaciłeś, przecież istotą pasożytnictwa jest nie to, żeby ofiarę zabić, ale żeby ją regularnie doić), ta umundurowana nie wystawia rachunków nigdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz